Chyba jestem już skazana na nocne życie :-) mam to po rodzinie ze strony ojca .... godz. 24.15 - mam czas dla siebie, no mogłabym jeszcze zawiesić przed chwilą uszytą firankę w pokoju Marcysi, ale nie to zrobię jutro w nocy, jak już będzie poniedziałek :-) ... zaczynam pisać
Czas mija mi niesłychanie szybko, jak chyba każdemu dzisiaj, ale mój podskakuje jak wykres na monitorze u chorego na arytmie serca ... trochę codziennych drobnych kroczków i nagle skok albo spadek .... chyba już wolę skoki, bo one są związane z dobrymi informacjami, powodami do radości, oderwaniem od rzeczywistości .... no cóż... i teraz płynnie przejdę do naszego feryjnego wyjazdu w Tatry ... to był ten skok który zakończył się spadkiem czyli, że wszyscy się pochorowaliśmy i zamiast 7 dni byliśmy 4 ...
Ja wiem, wszyscy już oczekujemy wiosny ale w tym temacie jeszcze nie wiele mam dlatego polecę zimą :-)
To kilka naszych górskich fotek robionych z autobusu na Słowacji ... autorką jest moja córeczka :-) już początkująca narciarka co było dla mnie powodem do wielu emocji od niesłychanej przyjemności patrzenia na nią jak się uczy do wzruszenia kiedy już zjeżdżała sama. To cudowne uczucie obserwować jak nasza mała pocieszka nagle robi takie wydawać by się mogło trudne rzeczy
Finałem naszej podróży po Słowacji była międzynarodowa wystawa rzeźb z lodu w Hrebienku, gdzie odbywał się konkurs Tatry Ice Master, w którym rzeźbiarze z 10 krajów produkowali cuda z 47 ton lodu
Fascynujące ... niektóre z tych rzeźb były zrobione z taką dbałością o detale, zupełnie jakby Ktoś małym dłutkiem pracował, niestety nie widziałam etapu tworzenia .... ach, a ja z lodu to tylko kostki potrafię a ze śniegu bałwana :-)
a z bliska lód wyglądał tak
Po zwiedzaniu lodowej wystawy poszliśmy na kawę na stację kolejki (wjeżdżaliśmy i zjeżdżaliśmy kolejką szynową ale w planach był zjazd na saneczkach 2,5 kilometrową trasą z tej góry, niestety wypożyczalnia sanek była nieczynna w tym dniu :-(
kawa jak kawa ale drzewo cytrusowe, które rosło w barku, ogromnych rozmiarów i obsypane kwieciem , które cudnie pachniało było czymś wyjątkowym i skłaniającym, niczym Milka :-) do romantycznych zachowań .....
i wszystko byłoby ok, gdyby nie paskudny wirus z którego do dziś się doleczamy
A w oczekiwaniu na wiosnę pieczemy z Marcysią muffinki w sówkowym anturażu z Rossmanna podane na paterce z SH za 7 zł
zrobiłyśmy też wspólnie lampkę tj. zamknęłyśmy w słoju światełka i trochę gałązek, może żadna rewelacja bo widywałam już ten pomysł na blogach ale mamy swoje świetliki w słoiku, jak powiedziała Marcyśka
a ja w między czasie szyję firanki tzn. robię z dwóch jedną, albo z czterech dwie :-) tj, góra jest z firanki okazyjnie kupionej a dół jest koronką którą wycinam ze starych nie pasujących koronkowych firaneczek
i podczytuję w między czasie między czasu :-)
to efekt końcowy ... już wisi
Dołączyłam do Międzyblogowego Kącika Czytelniczego powołanego do życia przez Paulinkę z bloga Zielenie
i to moja pierwsza książka w tym roku, no nie licząc tych kilkudziesięciu dla dzieci przeczytanych Marcysi do snu, o jednej muszę Wam napisać następnym razem ...
Przeczytałam za zachętą jednej z blogowych koleżanek, chyba Attea Atea z bloga Smak Życia
książka opisuje doświadczenia Amerykanki w Paryżu i jej stawanie się, no powiedzmy osobą wrażliwą na codzienność, celebrującą chwilę i czerpiącą radość z bycia chic. Polecam , można coś dla siebie wyjąć
Tak się rozpisałam a tu już ranek nie tak blisko :-)
Ale jeszcze się pochwalę .... wygrałam w tym roku 2 Candy , jedno u Magdalenki Jagodzianki z bloga Dłubanki Jagodzianki a drugie dzisiaj, tj. wczoraj u Celi D z bloga Bibeloteka !
Jak dostanę upominki to z przyjemnością pokaże, bo obie dziewczyny są bardzo zdolne
Pozdrawiam ciepło! Miłego czekania na wiosnę
Iwona
No fajny wyjazd,a rzeżby tam wykonane są naprawdę śliczne,ciekawe czy twórczośc lodowych cudności, japończycy "zaczerpnęli" od narodów słowiańskich czy odwrotnie?!-uściski ciepłe i głaski dla ogoniastych
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki, sama chętnie wyjechałabym "gdzieś do ludzi" :-) Gratuluje wygranych, a wam życzę zdrowia dziewczyny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z samego ranka fajnie poczytać taki pogodny post. Pomimo tego okropnego wirusa, z którym i ja walczę od ponad dziesięciu dni.
OdpowiedzUsuńŚwietna wyprawa, szkoda że zakończyła się wirusem. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia dla całej rodzinki. Firanka też wyszła ciekawie :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIwonko, skoki i upadki (lub opadki, jak kto woli) same życie :-) ja tam na wiosnę jeszcze nie czekam, więc zimowe fotki zawsze z chęcią poogladam, choc u mnie właśnie znów zaczęło sypać :-) świetliki w słoiku też chyba sobie sprawię, bo wygladają nieziemsko, no i nazwa jest świetna!!! ściskam!!
OdpowiedzUsuńPiękne lodowe cudeńka.Szkoda że przez jakieś choróbsko wypad został skrócony.Czas tak płynie szybko że wiecznie człowiekowi go brakuje.Żdrówka życzę i trochę więcej czasu dla siebie.Pozdrawiam cieplutko.Firanka świetna.
OdpowiedzUsuńJenyyyyy! Jaki śnieg!!!!!!! Wyprawa do pozazdroszenia (oczywiście bez tego wirusa), lodowe figury to arcydzieła, nigdy takich nie widziałam "na żywo", to tym bardziej zazdraszczam.... ;)))
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ten wyrywek z "Chaos kontra forma" daje do myślenia, dużo w tym prawdy. W domach, gdzie nie ma chociażby tak czego banalnego (a jakże ważnego!) jak wspólne posiłki o wyznaczonych porach, panuje naprawdę chaos! Wszyscy mimo że mieszkają pod jednym dachem to chodzą własnymi ścieżkami, nie ma spójności, wspólnoty... Przynajmniej śniadanie w Weekendy (jak nie ma w tygodniu możliwości) powinno być jadane wspólnie wspólnie z wszystkimi domownikami....
Serdeczności............... :)))
Piękny mieliście urlop, szkoda,że choroba pokrzyżowała Wam plany. Zgadzam się z Tobą gdy patrzymy jak nasze dziecko osiąga dotąd nieznane umiejętności rośnie w nas duma a zarazem rozrzewnienie. Nasze dzieci zaczynają radzić sobie bez nas. Firanka jest urocza,owoce prac nocnych za zwyczaj są udane coś wiem na ten temat.Przesyłam buziaki i życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńŚlicznie zimę złapałaś ;-). Niech Ci dalej tak szczęscie dopisuje! :*
OdpowiedzUsuńMIłej niedzieli Iwonko.
Fajnie że mimo choróbska trochę zwiedziliście. U nas też jest grypowo. Rzeżby lodowe fantastyczne . Muffinki z sówkami mniam.... Firanka super , jak to dobrze być kreatywną duszą !!! Gratuluję wygranych. Miłej niedzieli dla całej rodzinki.
OdpowiedzUsuńTaką zimę jak na Twoich zdjęciach to ja bardzo lubię:) Lodowe rzeźby niesamowite, firanka piękna:) Gratuluję wygranych. Pozdrawiam i zdrówka życzę:)
OdpowiedzUsuńWiesz kilka lat wstecz jak słyszałam wywody kobiet nt firanek było to dla mnie strasznie trywialne.A teraz sama w sh szukam owych skarbów,zwłaszcza zazdrosek do kuchni...-moze to oznaka starości .Do wszystkiego sie dorasta -prawda...
OdpowiedzUsuńcudne te figury lodowe:))
OdpowiedzUsuńPiękne są Wasze świetliki :) a gdyby byla za oknem taka zima jak na Twoich zdjęciach to na wiosnę mogłabym jeszcze poczekać :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZima w Tatrach -cudna. A zmiana klimatu dziala bodzcowo na organizm, i dlatego sie choruje, jak nam tlumaczyl lekarz. Gdy kolejny raz z rzedu, podczas zimowego wyjazdu, ktores z mlodych, zapadalo na angine czy inna cholere.
OdpowiedzUsuńFajne te Wasze kolorowe muffinki:)
Wycieczkę miałyście świetną. no i te cuda z lodu, podejrzewam, że Twoje kostki i bałwan im dorównują:)) Fajnie,że szyjesz kombinowane firanki, ja tez o tym myslałam, a tą książke mam chęć przeczytać,pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńDear Iwona,
OdpowiedzUsuńspring is just around the corner!!!
Sunny days
Elisabeth
Piękne zdjęcia, piękne miejsca, tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuń