.... i znowu przerwa dłuższa niż planowałam, ach... starość nie radość, no nie wyrabiam się i już :-)
W ostatnim tygodniu października byłam na wycieczce w ukraińskich Karpatach. To był wyjazd tzw. integracyjny z pracy. Mój szef jest fanem aktywnego wypoczynku i ukraińskich klimatów. Ja jechałam trochę ostrożna, bo prawie każdy komu się pochwaliłam gdzie jadę pytał "Nie boisz się?" ale co tam , do odważnych świat należy!
Pojechaliśmy do miejscowości Jaremcze w obwodzie Iwanofrankowskim, do krainy zwanej Huculszczyzna.Jaremcze, nad rzeką Prut, to takie małe ukraińskie Zakopane :-) oddalone od mojego miejsca zamieszkania jakieś 420 km. Jechaliśmy wynajętym busem. Granice przekroczyliśmy w Hrebenne.Dosyć szybko i sprawnie, obyło się też bez większej kontroli :-)Do Lwowa drogi świetne, nie różniące się od naszych, jechało się dobrze. Dopiero jakiś czas dalej odczuliśmy co miał na myśli właściciel firmy przewozowej który straszył nas dziurami ..... oj, jechało się jak w piosence "na prawo, na lewo, w górę i w dół ..."
Ale my zahartowani w bojach ... :-), wszak pracujemy w tzw. środowisku :-)dojechaliśmy i wróciliśmy też :-) szczęśliwie a co tam zobaczyłam popatrzcie ....
Droga na szczyt o nazwie Chomiak (1542 m)w paśmie górskim Gorgany, które uważane są za jedne z najdzikszych gór w Europie, wiodła przez różne pietra lasu.
Był piękny, bajkowy mech na którym miało sie ochotę poleżeć :-) a może dojrzeć krasnoludki :-)
Ostatnie 300 metrów do szczytu to była droga po wielkich, ostrych kamieniach. Te rumowiska skalne lokalnie zwane są gorganami.
(Jakiś czas wcześniej straciłam podeszwę w bucie, więc czułam się jak w balerinach, a właściwie jednej i czułam wszystko jak na bosaka ;-)
Na szczycie Chomiaka stoi figura Matki Boskiej. Kiedy tam dotarliśmy była już nieco ośnieżona.
Zrobiło się zimno, wietrznie i mgliście. Musieliśmy chwilę poczekać i trochę się rozgrzać ;-) aby móc podziwiać cudowne widoki ....
Schodzenie ze szczytu to była prawdziwa uczta dla zmysłów
Przed wojną było w tych górach ok. 30 schronisk. Dziś już ich nie ma. Jedyne miejsca gdzie można schronić się pod dachem wyglądają mniej więcej tak
Ich wnętrza są surowe, ale budowniczy pomyśleli o wielu udogodnieniach, jak łózka piętrowe (nawet sienniki się zdarzały), piec, był czajnik, stoły, ołtarzyk ...
Przed szałasami stały stoły ..... nad urwiskiem kibelek (no nie zrobiłam zdjęcia niestety ;-)
I potem dalej w dół po ostrej stromiźnie .... a ja w balerinie :-)
Mijaliśmy piękne, krzywe drzewa ....
Prawie na dole czekał taki widok .....
i tu już straciłam drugą podeszwę ..... jechałam na moich butach niczym na nartach, tyle że zamiast śniegu było błoto. Do historii tego wyjazdu przejdą moje prawie profesjonalne wyjścia z progu :-), telemarki, podwójne aksle i takie tam akrobacje :-) Dobrze, że na kwaterze miałam drugie buty - nówki nie śmigane ;-)
W planie był tez wyprawa na Howerlę (2061 m,w okresie międzywojennym przez nią przebiegała granica Polski i Czechosłowacji) ale byliśmy średnio zaprawieni w boju . Zostawiamy ją na wiosnę :-)
Byliśmy u jej podnóża, przy schronisku na Zaroślaku (Turbaza Zaroślak). Mi nogi odmówiły posłuszeństwa, więc zostałam na górskim targu a reszta grupy poszła na Połoninę Pożyżewską
Zdjęcia poniżej są więc w większości nie mojego autorstwa ... ale mam zgodę na ich wykorzystanie :-)
A w tym domu Ktoś mieszka .... Niesamowite , prawda ?
a tak ma za domem ...
A ja na dole raczyła się świetną, ziołową herbatką i ucinałam sobie pogawędkę z sympatycznym starszym panem, który mi ją zaparzył .... takie tam polsko-ukraińskie refleksje przy herbacie :-)
No i oczywiście buszowałam po straganach ...
czapki do sauny w wielu wzorach i z dowcipnymi napisami
a tu już świadectwo ogromnego dystansu i poczucia humoru Ukraińców a może ogromnego nielubienia , mówiąc delikatnie,pewnego polityka ;-) .... to papier toaletowy z jego wizerunkiem
Po małej dawce konsumpcjonizmu zajrzałam do prawie centralnie na targu umiejscowionej kapliczki
Mogłabym tak jeszcze długo ..... ale ranek blisko :-) mam nadzieję, że Was nie zanudziłam .... jak nie, to z przyjemnością pokażę ciąg dalszy mojego zwiedzania ukraińskich Karpatów w następnym poście - miasteczko Jaremcze
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję jeśli Ktoś dotrwał do końca :-)
Iwona
Super wycieczka.Piękne widoki.Bardzo ciekawe są te drewniane szałasy gdzie można się schronić.pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNie zanudziłaś, zapodawaj następne zdjęcia. Uwielbiam oglądać miejsca o których nic nie wiedziałam i pewnie nigdy tam nie dotrę. Mam ogromnego stracha przed wyjazdem za wschodnią granicę. Fantastyczne te krzywe drzewa i te widoki przy zejściu. Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńDraha Iwonko,opravdu krásný výlet!já bych se také bála,kdyby něco co by dělala Marcelinka:-)Jsi odvážná žena!!!Moc jsem se smála ,wc papír a Putin:-):-):-)Příroda nádherná,trošku mi to připomělo Chorvatsko a horu Kryževac,šli jsme tam a hodně pršelo a blesky křížovaly nebe!Šly jsme bosy,jako oběť Bohu!Nikomu se nic nestalo:-) Těším se na další fotky a nemáš Ukrajinský recept????Tak krásný Advent ,žehnám celé Tvojí rodince,pozdravuji Dája
OdpowiedzUsuńPiękną miałaś wycieczkę. Cudna fotorelacja , wspaniałe widoki. Wspaniale , że zdecydowałaś się na wycieczkę. Pozdrawiam ciepło !!
OdpowiedzUsuńJa na Ukrainie bylam ok.12 lat temu, we Lwowie. Dzisiaj raczej nie zdecydowalabym sie tam pojechac, ze wzledu na sytuacje polityczna, chociaz biedny kraj i turystyka to dodatkowe dochody.
OdpowiedzUsuńSo glad you survived this hike to share those beautiful pictures with us ;)
OdpowiedzUsuńOjejku! Jak pięknie!! Jeszcze mnie nie pognało w tamte tereny, a widzę, że warto!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Ciekawa wyprawa. Piękne dziewicze miejsca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I czekamy na kolejne takie wyprawy :)
OdpowiedzUsuńIwonko, to ostatni dzwonek na takie wyczieczki po górach...no ale jak była okazja to było warto...podejrzewam,że było moc wrażeń:))
OdpowiedzUsuńuwielbiam podróże ,choć takie górskie wspinaczki ... czyli miałaś wyjazd z "atrakcjami" ale za to jaki piekne widoki ,a herbatki na pewno pyszne , chetnie poczytam o innych wyprawach
OdpowiedzUsuńna Ukrainie byłam w tatym roku w kwietniu ,qrcze a moze dwa lata temu...jak ten czas szybko leci i tez kazdy sie dziwił ,ale ja tylko niedaloko granicy ...
Fajnie tak sobie odpocząć "w takich okolicznościach przyrody" :)
OdpowiedzUsuńWidoków z okna domu (tego pod górką), można pozazdrościć. Czekam na kolejną dawkę emocji :)))
Bardzo, bardzo fajna wyprawa. Rzeczywiscie, dziko tam.Tym bardziej mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze nogi juz wydobrzaly?
That looked like like an amazing trip Iwona. Though it looked a bit scary and steep the view is spectacular. Thank you for sharing my friend.
OdpowiedzUsuńHope you have a good weekend.
Hugs,
Aida
Klimaty mega :) Dziękuję za tę podróż.
OdpowiedzUsuńJak pieknie, oddalabym Kanary za taka wycieczke. No i kubek takiej herbatki :-)
OdpowiedzUsuńFantastyczna wycieczka,piekne widoki,az sie chce zyc!Ja sama mieszkam na pagorkach:)poniewaz gory zaczynaja sie okolo 30km dalej:)uwielbiam gory!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cie Iwonko i do nastepnego:)
Ich liebe die Berge - und ich liebe deine Wanderung! Sooo schön!
OdpowiedzUsuńZauberhafte Weihnachtszeit
Elisabeth