Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 lipca 2012

urlop ale nie całkiem wypoczynkowy, bocianie wychowanie i dzbanek

Mam wrażenie, że strasznie długo mnie nie było i źle się z tym czuję, bo blogowanie stało się jedną z moich życiowych ról, a nie lubię zaniedbywać żadnej swojej części ;-)
Byłam na urlopie, tzw. wypoczynkowym, ale wiecie, jak to wygląda realnie, za nim się zacznie odpoczywać trzeba nadrobić domowe zaległości. Tak więc nocami i podczas drzemek Marcelki, i troche w jej towarzystwie, sprzątałam, poprawiałam, ulepszałam itp. Ale też spacerowałam z moją córcią, która z uporem maniaka spaceruje w zupełnie innym kierunku niż ja i bardzo wyraźnie podkreśla, że właśnie tam chce iść.
A to kilka fotek z naszych spacerów.




Na naszej trasie spacerowej :-) napotkałyśmy ciekawą roślinę. Niby chwast, a osiągnął takie rozmiary, że nie sposób było przejść obojętnie.


Może nasza młoda sąsiadka i Marcelka nie są zbyt rosłe, ale można zauważyć o ile "chwast" je przewyrzsza :-)
Aż mi głupio pisać " chwast" o tak dostojnej roślinie. Jakoś dziwnie jego nazwa kojarzy mi się z barszczem ?

Oprócz nas roślinę upodobały sobie motyle - na każdym jej kwiatostanie było ich po kilka.

Naszym zabawom w ogrodzie od dłuższego juz czasu towarzyszą z gniazda skrzydlaci sąsiedzi, na których Marcyśka mówi "Ka". Już tak mocno wtopili się w nasz krajobraz, że niemal bezwiednie patrzymy w gniazdo. A odkąd są małe bocianięta obserwacja jest niezwykle pasjonująca.
Bocianiemu wychowaniu przyświeca jedno hasło - jak najlepiej przygotować swoje młode do dalekiej drogi; patrz: drogi życia.
Na świat przyszło 4 pisklęta, ale jedno, widocznie najsłabsze, po kilku dniach wyrzucono z gniazda. Nasi sąsiedzi (tym razem ludzie :-) próbowali je jeszcze ratować ale niestety upadek z wysoka był śmiertelny w skutkach.
Teraz bociania para od świtu do nocy, najpierw na zmiany kiedy boćki były jeszcze za małe, żeby zostać same, znosi pokarm do gniazda. Za każdym powrotem witając się czule - klekotaniem i prężeniem szyji, machaniem skrzydłami jak wielkim wachlarzem. Ponieważ boćki rosną szybko w gnieździe zaczyna brakować miejsca, dlatego tez jedno z rodziców, żeby pociechy się wygodnie wyspały, nocuje na pobliskim dachu lub słupie elektrycznym.
Cały ten widok bywa rozczulający. W wielu sytuacjach są tak podobne do nas ludzi. Ta cała ich troska i przwidywalność, że im lepiej dołożą starań, żeby ich dzieciaki były silne i zdrowe , tym dalej zalecą. patrz: zajdą w życiu.
Ale się rozpisałam ...
Jedno jest pewne, bezczelnością byłoby myśleć, że my ludzie jesteśmy najmądrzejsi wśród żyjących stworzeń :-)








Oprócz bocianiego podglądactwa na urlopie, też coś wydecoupagowałam :-)
Znalazłam w SH drewniany dzbanek - super pojemnik na herbatę i jak znalazł prezent na imieniny dla mojej przyjaciółki.

A tak go odmieniłam :-)




A tak już zupełnie na koniec podzielę się z Wami wspomnieniem z naszych pierwszych wakacji z Marcelką.
Byliśmy nad Bałtykiem. Oczywiście było trochę chłodno, ale największa na świecie piaskownica :-) wynagradzała naszej córeczce wszystko.







Pozdrawiam bardzo ciepło
i życze słonecznych i wypełnionych niezwykłymi chwilami urlopów!

Iwona