Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Z wizytą w kurniku i gnieździe

Od tygodnia jestem szczęśliwa posiadaczką 10 kur i koguta :-)
Zawsze chciałam, żeby w moim małym gospodarstwie coś się działo. Życie na wsi bez zwierzaków traci swój urok. Szczekanie psów, miauczenie kotów, kogut o poranku, muczenie, beczenie itd. to dźwięki, które nadają barwy i ja nie wyobrażam sobie wiejskiego życia bez tego. No a patrząc praktycznym okiem - będziemy mieli swoje jajka! od kur szczęśliwych!

Kurnik zbudował mój mąż - dzielny chłopak, który całe swoje życie beze mnie mieszkał w mieście. Trzeba przyznać, że efekt jest całkiem całkiem. Mieliśmy dobrą zabawe przy jego projektowaniu. Trzeba było poczytać co kury lubia i czego potrzebują, a że lubimy wszystko personifikować, to i o kurach myśleliśmy jak o rodzinie, która tam zamieszka. Więc mój mąż bardzo sie starał, żeby w środku było wygodnie i estetycznie.

Tak więc mieszkaja sobie w domu na palach (żeby miały schronienie przed słońcem)i z ogrodem, żeby miały miłe miejsce do biesiadowania i
do grzebania :-)



A my chodzimy je poobserwować, bo są naprawde wdzięcznym obiektem, czasami w swoich zachowaniach przypominają ludzi (kiedy rano otworzymy kurnik, przepychają się i biegną co sił w nogach do miski) a czasami prezentuja typowo kurzy punkt widzenia :-)

Sara też bardzo chętnie spędza czas w okolicy kurnika.

p.s. prace nad kurnikiem jeszcze nie zakończone - furtka do pomalowania, noi trzeba ocieplić na zimę.

A to sąsiedzi naszych kur - młoda para bocianów, która przygotowuje się do powiększenia rodziny.















Kiedy wieczór jest spokojny tzn. kiedy Sara nie szaleje, albo wczesnym rankiem, bociany wpadaja do naszego ogrodu i wtedy pocichutku im się przyglądamy ...











Z ptasim pozdrowieniem !
Iwona

sobota, 21 kwietnia 2012

Zwolnijmy i rozejrzyjmy się wokół ... czyli nieco filozoficznie

...przystańmy, pomyślmy, pomódlmy się ... życie nabiera wartości, jeżeli jesteśmy świadomi siebie, tego co wokół ... z dystansem spójrzmy na siebie a dopiero na innych, kiedy sami świadomi będziemy naszych ułomności i wielkiej siły, która w nas drzemie ... znajdźmy w tym całym pędzie czas na Boga ...




Piękne słowa. Napisała mi je moja kochana kuzynka z Anglii - Anetka.
Czytam je i zastanawiam się, kiedy tak naprawdę mam czas na refleksje - w pracy zajęta cudzymi problemami, w domu, w dzień zawsze jest mnóstwo obowiązków, w nocy odgruzowuje dom, piszę sprawozdania. Ciągły pęd, dzień za dniem, tydzień za tygodniem ... tak mało okazji żeby świadomie pobyć ze sobą.



A przecież to takie ważne. Wiadomo, nigdy do końca nie poznamy siebie, dopóki okoliczności nie postawią nas w nieoczekiwanej sytuacji, dopóki na własnej skórze czegoś nie doświadczymy. Łatwo oceniać innych, czasami zarzekać się - jak tak nigdy, ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo co nas złamie, co sprawi, że zrobimy głupotę albo czemu stawimy czoło i będziemy potrafili walczyć o to z nieludzką energią.
Świat, obecne życie narzuca nam tempo, któremu czasem nie umiemy podołać. Coś zaniedbamy, zostawimy na później, machniemy ręką - jakoś tam będzie. A może właśnie coś przegapiliśmy?




Warto znajdować ten czas dla siebie, wsłuchać się w to co teraz czuję, gdzie jestem, kto jest obok, jaki zapach, kolor, temperatura. Bycie świadomym siebie, nie jest wcale takie łatwe, ale tak bardzo pomaga nam zaakceptować innych ludzi, zrozumieć ich postępowanie, wybaczyć błędy.




A modlitwa, skupienie, medytacja, czas poświęcony dla Boga, to również czas dany sobie, swoim myślom i odczuciom a w rezultacie innym, ważnym dla nas ludziom.
Myślę, że w życiu nic nie dzieje się przypadkiem, chociaż tak czasem mówimy, jeśli spotykamy na swojej drodze jakichś ludzi, to ktoś tak pokierował ich drogą aby przeplotła się z naszą i widocznie są dla nas w jakiś sposób ważni.


p.s. zdjęcia są wspomnieniem naszych wakacyjnych wędrówek po górach.




A na koniec coś dla zdrowia duszy i ciała


Sałatka z selera




- seler (kroimy w słupki, inaczej zapałki; wrzucamy do miski)

- czerwona cebula (kroimy w półtalarki; wrzucamy do selera)

- musztarda z gorczycą (dodajemy do miski 3-4 łyżki)

- majonez (jak z musztardą)

- sok z połowy cytryny

- soso worhester (ale nie koniecznie)

- sól, pieprz

Sałatka może nie wygląda najporządniej ale jest naprawdę smaczna i rześka, świetna do mięsa z grilla, wędlin, ryb


Kiedy podaję ją goście pytają : "A z czym jest ten makaron ?" :-)


Smacznego moi Drodzy!

Pozdrawiam !
Iwona

sobota, 14 kwietnia 2012

Kochanie, przemalowałam wieszaki, oraz ... w poszukiwaniu świętego spokoju

Minęły Święta, dla nas bardzo wyjątkowy czas, podwójnie uroczysty, bo w Wielki Poniedziałek ochrzciliśmy naszą Marcelinkę. Teraz już również według "boskich procedur" jest sobie Marceliną Zofią.
Kiedy juz odsapnęłam po organizacji przyjęcia chrzcielnego postanowiłam zrobić małą transformację wieszakom, które potulnie oczekiwały w kolejce rzeczy do przerobienia.










Ich pierwotny wygląd wogóle mi nie odpowiadał. Były trochę zwykłe i bez charakteru.
A teraz mam wrażenie, że zyskały osobowość :-)
Okrągły wisi w toalecie, bo tam wpasował się kolorystycznie, a podłużny czeka na swoje miejsce (prawdopodobie w kuchni, na ścierki)





Uwielbiam twórcze osoby, z pasją i talentem. Cieszę sie, że wśród blogujących spotykam tak wiele utalentowanych kobiet. Podziwiam ich prace i jak mówi mój kolega, zdrowo zazdroszczę. Jestem fanką m.in. twórczości Mariolki z by-mariolka.blogspot.com , która robi piękne rzeczy z gliny. Kupiłam od niej cudną patere, która może być logo mojego bloga ...



A w prezencie dostałam fantastycznego kota - broszkę i serduszko - wisiorek .



Po dosyć zimnych Świętach, powoli się ociepla, a ja z oczekiwaniem spoglądam na bocianie gniazdo u sąsiadów, ale tam jeszcze ciągle niezasiedlone.
Dziś, w drodze z pracy do domu, zatrzymałam się na moich ukochanych łąkach. Po tych kilku dniach w pracy, zderzeniach z ludzkimi problemami, łzami i bezradnością, miałam ochotę, na pewien rodzaj relaksu, który pozwala nie myśleć o niczym - szłam przed siebie, w głowę przygrzewało mi słonko, a pod nogami chlupały mokradła. Potrzebowałam tego. Kiedy będzie już lato i ciepło będę tak chodzić na boso.

A to pare fotek z mojego spaceru.




Potrzeba spokoju zawiodła mnie także do położonej niedaleko mojego domu Kapliczki.
Jest bardzo stara (1867r.) i bardzo piękna. Myślę, że ma swoją niecodzienną historię, ale ja jej jeszcze nie znam. Mam wiele skojarzeń.
Nigdy nie byłam mocna z historii, ale kiedy na nią patrzę myśle o Powstaniu, i o filmie "Wierna rzeka".


Wszystkim, którzy do mnie zaglądają życzę chociaż chwili świętego spokoju ... a potem ciepłego, radosnego weekendu!

niedziela, 8 kwietnia 2012

Już Święta

... a ja padam ze zmęczenia i jeszcze wcale ich nie czuję, ale i powód zmęczenia w tym roku jest szczególny, bo oprócz tradycyjnego świętowania mamy jeszcze nasze własne - Chrzest Marcelki :-)
Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i troche zdenerwowana, te wszystkie przygotowania, szykowania, gotowania itd. i żeby tylko pogoda była ładna, bo mamy tez plenerowe atrakcje :-)
ale co tam i tak najważniejsze jest, że moja córeczka będzie ochrzczona. Ona teraz smacznie śpi i kompletnie nie wie co ją czeka, a ja wracam do przygotowań.


Życzę Wszystkim zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, przepełnionych rodzinną atmosferą, przeplataną refleksjami nad tym co w życiu najważniejsze, wartościowe, piękne ... i mokrego Dyngusa oczywiście, ale tylko od chłopaków, nie od deszczu.

Tego życzę Wam ja i moja Pisanka