Łączna liczba wyświetleń

sobota, 1 lutego 2014

O bajkach, kogucie i zimnie okiełznanym

I znowu tak długo mnie nie było,że wstyd, na swoje usprawiedliwienie mam tylko nie zdrowy tryb życia , i bynajmniej nie imprezuję :-) tylko niestety obowiązki mnie sprowadzają na ziemię i kiedy już bym miała trochę czasu to sen mnie morzy :-)
Pewnie już trochę przy późno ale wrócę na chwilę do Sylwestra i pokażę Wam, w jak urokliwym miejscu go spędzałam (razem z rodzinką oczywiście :-)
Po pierwsze Kazimierz Dolny, który kocham o każdej porze roku ....

A po drugie Hotel Berberys ( nie wiem czy chcę go reklamować ale było we wnętrzach sporo fajnego klimatu)


Nasz apartament był w starej części hotelu. Zachowane belki były z 1900 roku.




















Wnętrze jak lubię fotele uszaki, drewno, przecierki i fajna tapeta


















Na korytarzu wielkie lustra w żelaznych ramach





30 grudnia mieliśmy koncert retro w winiarni hotelowej.
A to wyłożony kamieniem korytarz wiodący do niej
To był poziom -1 czyli rzecz się dzieje pod ziemią






A to drzwi w winiarni
Zobaczcie kogo tam nie ma na kazimierskim rynku :-)










A tak wyglądał sufit (kadry z filmów)
Miałam ochotę siedzieć z zadartą głową :-) ale w tej pozycji spożywanie wina jest trudne :-)















Nasz bal był ...ze starym kinem w tle ... i rzeczywiście na sali balowej był ogromny ekran i cały czas leciały filmy w starym kinie (uwielbiam :-) . Niestety bez głosu, bo jak to na balu muzyka była :-)


Po sąsiedzku naszej sali balowej był Mały Bal, i tam, pod opieką animatorów, szalała nasza Marcysia. Trochę się bałam ją zostawić pierwszy raz z obcymi osobami, więc początkowo na zmianę z M biegaliśmy i przez szparę w drzwiach zaglądaliśmy do niej. Szybko okazało się, że bawi się świetnie a kiedy ma potrzebę zobaczyć co u nas, albo zatańczyć na naszym parkiecie :-) to po prostu ucieka opiekunom :-).
I tak nasze dziecko wytrwało do godz. 24.30 i po pokazie sztucznych ogni na hotelowym tarasie bez najmniejszego problemu (w domu to trwa ponad godzinę ) zasnęła.
Ten 3-dniowy pobyt był też fajny dlatego, że byliśmy razem a oferta balu dla dzieci jak najbardziej do powtórzenia :-)


Lubicie bajki? Kto ich nie lubi!
W bajka wszystko jest jasne, dobre, sprawiedliwe i przejrzyste. Bohater i czarny charakter. Zło ukarane - dobro nagrodzone. No i morał ... najważniejsze, łatwo zrozumiała i przyswajalna życiowa prawda, która na zawsze utkwi w pamięci.



Jestem z tym wszystkim bardzo na bieżąco. Czytam w dzień i w nocy. Nawet czasami o tak dziwnej porze jak godz.3.00 w nocy kiedy to moja Marcysia obudzi się na mleko (dostaje kaszę ale mówi na to mleko ;-)
i bardzo mi z tym czytaniem dobrze ...


ulubiona ostatnio bajka mojej córci to "o wilku i siedmiu koźlętach" - znam na pamięć ze 3 wersje :-)










O tym że mam szczęście do dobrych ludzi już Wam kiedyś pisałam, ale, że do takich którzy piszą bajki, chyba jeszcze nie :-)
Dlatego dziś chciałam Was zaprosić na niedawno powstałego bloga mojej przyjaciółki Agatki http://bajkonik.blogspot.com/

Agatka pisze mądre, łagodne, terapeutyczne bajki, które mają w sobie to coś co warto zapamiętać.
Stworzyła dla naszej córeczki bajkę w której występuje cała nasza rodzina (zwierzęca też). Bajkę o spełnianiu marzeń.
Aktualnie trwa praca nad ilustracjami, które robi jedna z naszych blogowych koleżanek, ale to na razie tajemnica :-)
Mam nadzieję, że uporam się z wydrukowaniem do czerwca , do urodzin Marcysi.
Wtedy to pochwalę się również przed Wami :-)

A na razie krótka historia pt. Marcysia i kogut



Nasz drób (kiedy ma wychodne) uwielbia przychodzić na taras, a szczególnie kogut :-)



Pieje wtedy ile wlezie. Bardzo lubi to robić pod samym oknem i na różnych podwyższeniach.




Kiedy zobaczy kogoś w salonie, albo grający TV podchodzi pod szybę i obserwuje.

Szybę niestety w większości mamy upapraną , ponieważ psy też przychodzą nas podglądać :-)















Długo mnie nie było, ale tak całkiem nie próżnowałam. Uszyłam 2 zimowe poduszki. Oczywiście był to recykling :-)
Biała jest ze starego szalika a szara ze swetra.





















Natchniona przez Dominikę z Pracowni Garderoba zrobiłam sobie też czapkę.
Banalnie prostą, bo robioną bez zmniejszania, ale całkiem sympatyczną i ciepłą.



















Czapka oczywiście bardzo szybko się przydała, chociaż aż takich oczekiwań nie miałam.
Znowu nas zasypało .....
Tak wygląda od kilku dni nasza ulica


















Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
Dziękuję za komentarze, za wizyty i za to , że niektórzy zostają na dłużej :-)


Iwona z zasypanego Łąkowa