Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 lutego 2012

Anioł Hau Hau i małe pudełeczko

Kiedyś, będąc w kinie z mężem przy okazji oglądaliśmy wystawę obrazów w holu. Były to prace osób niepełnosprawnych intelektualnie. Ujął nas szczególnie jeden obraz. Był na nim namalowany czarny anioł, który uniesionym palcem malował kółko. Podpis pod nim brzmiał "Anioł Hau Hau". Było w nim coś magicznego. Niby straszny czarny, a jednak wokół niego tęcza żywych barw. Noi ten uniesiony palec ...
Poszliśmy do osoby odpowiedzialnej za wystawę i poprosiliśmy o przekazanie autorowi informacji, że gdyby kiedyś chciał sprzedać ten obraz to my jesteśmy chętni go kupić.
Minął jakiś czas. Właściwie już o tej sytuacji zapomniałam. Kiedy mój mąż stanął w drzwiach z Aniołem Hau Hau. I zowu poczułam ten dreszczyk ...
Okazało się, że autor obrazu przyszedł ze swoim opiekunem do pracy mojego męża i zdecydowany na tranzakcję przyniósł Anioła oprawionego w piękną czerwoną ramę.
Od kilku lat Anioł Hau Hau jest z nami. Już może  nie wzbudza takich emocji, ale czasem jeszcze zastanawiam się, kto i dlaczego tak właśnie go przedstawił, dlaczego tak nazwał, co chciał wyrazić - jakie pragnienia, a może strach, tęsknotę za czymś a może Hau Hau to poprostu dziecięca fantazja, która wróciła do dorosłego :-) Jedno jest pewne, nie pozostawia nikogo obojętnym - nasi goście zawsze o niego pytają





A teraz trochę mniej wspomnieniowo i poważnie. Wybrałam sie ostatnio poszperać w ciuchlandzie i wyszperałam - woreczek koralików za 1 zł, woreczek filcowych kwiatków w tej samej cenie (ozdobię nimi miotłe na wiosnę) i małe pomarańczowe pudełeczko za 2 zł.


Odrazu wymyśliłam, że to będzie  świetny wizytownik. A w okienko z nieładnym obrazkiem wstawię buziaka mojej ślicznej córeczki. Chwila roboty ...
No i jest






Teraz buziak Marcelki przypomina nam o ważnych sprawach - ostatnio planuję wypełnić PIT-y :-) i skrywa wizytówki, które ciągle gdzieś się walały.
Acha, są też nasze ulubione biedronki :-)

Miłego wypełniania PIT-ów Wam życzę!

niedziela, 19 lutego 2012

Miotła - nowe wcielenie, i jeszcze trochę decoupage'owych wspomnień

Bardzo lubię drewno i wszelkie patyki, a ostatnio zaintrygowała mnie ... miotła. Niby nic takiego, ot wiązka patyków a jednak jakaś magia z niej bije, i bardziej niż z zamiataniem kojarzy mi się z lataniem :-) Jakiś czas temu, mój mąż kupił na targu dwie miotły. Swoją zamiata koło domu, a moja - kupiona do wyższych celów, czekała pokornie w kącie na inspirację.
Aż wczorajszej nocy ... siadłam na nią i odleciałam :-), no nie, nie było aż tak fajnie, ale zmieniłam ją w drzewko pomarańczowe.
Wykorzystałam do tego nić-dratwę i suszone pomarańcze, które zostały po świątecznych dekoracjach.
































Narazie stoi w glinianym dzbanku, ale docelowo, będzie miała podstawę z pieńka, który przygotowuję i daję do wywiercenia dziury, w którą to wetknę miotłę :-)


Acha, moje drzewko pomarańczowe naprawdę pachnie -oczywiście pomarańczami.

Noi i jeszcze co nie co z decoupage, zrobione w czasach kiedy miałam czas :-)

rama na zdjęcia, zrobiona z okienka, które było nad drzwiami domu mojej babci
osłonka na doniczkę
dzwonki, które razem z moimi wierzbowymi wianuszkami tworzą dekorację w sypialni


A na koniec mało zimowe zdjęcie mojej Marcelinki.
Robiłyśmy sesję zdjęciową - jabłkową - bo mamy sporo jabłek od pana ogrodnika i różne dziwne pomysły
Pozdrawiam ciepło, bo podobno mrozy już za nami, i inspirującego tygodnia Wam życzę!

poniedziałek, 13 lutego 2012

Okruchy miłości

to tytuł książki Ks. M. Malińskiego, którą kiedyś podarowałam mojemu mężowi.


Na zdjęciu to jeszcze nie my :-) to kartka z w/w książki. Pozwoliłam sobie zamieścic to zdjęcie, może mało walentynkowe, ale dla mnie to właśnie prawdziwa miłość- zestarzeć się z razem  i zbierać plony wspólnego życia.

Myślę, że dopiero po tych okruchach, po naszej codzienności widać ile w nas miłości do drugiej osoby. Jeśli potrafimy w każdy dzień wpleść trochę uśmiechów, buziaków, przytuleń, podań kubków kawy i talerzy z zupą, zapytań, zainteresowań, prasowań koszul, miłych słów i wspólnych milczeń to żeby wiedzieć, że się kochamy nie potrzeba nam Walentynek.


Ale skoro już są ...
Dla mnie to dzień wyjątkowy, bo to nasza rocznica - dokładnie 9 lat temu zamieszkałam z moim mężem (wtedy jeszcze nim nie był). Tamten czas, i dzień były tak pełne emocji, że dopiero wieczorem zorientowałam się, że są Walentynki. Dziwnym trafem miałam w torebce śmieszna kartkę, którą w taksówce przerobiłam na walentynkę. Już nie pamiętam czy jakoś świętowaliśmy, ale chyba wtedy nie było nam to w głowie. Za to pewne jest, że ta data stała się początkiem naszego szczęśliwego bycia razem :-)

Wszystkim, którzy to czytają życzę, żeby dla Was również ten dzień przyniósł niespodziankę, najlepiej taką z której już do końca będziecie mieć okruchy miłości.

P.s. a to mój prezent walentynkowy. Dostałam od męża piękną , filcową torbę wykonaną w pracowni naszej bliskiej koleżanki Julii http://www.farbotka.pl/


Pozdrawiam ciepło !

czwartek, 9 lutego 2012

Decoupage`owe wspomnienia a na deser ptaszki i biedronka

Głowę mam pełna pomysłów, a garaż i i pare miejsc w domu pełne gratów, które czekaja na swoją drugą szansę. A czasu ciągle za mało, żeby zajmować się "radosną twórczością". Ale po trochu działam,  żeby się zrelaksować, oderwać od codziennego stresu w pracy, żeby Marcelce było miło w naszym domku.
Dziś trochę wspomnień, trochę rzeczy, które jakiś czas temu ozdobiłam i których nie rozdałam :-) (bo lubie, kiedy moje prace idą w świat).














Moje ukochane krzesła :-) kupione na allegro po 20 zł za szt., były w kolorze strażackiej czerwieni.



Stojak na noże i chlebak z serii oliwkowej, na którą kiedyś miałam silną potrzebę

Osłonki na doniczki - dwie z kilku :-). Te są drewniane i w poprzednim życiu były lampami sufitowymi, ale jako lampy nie były zbyt ciekawe.
















Koszyczek łazienkowy na kosmetyki - kupiony na starociach, był brązowy z ceratą w środku i flakonik z butelki po wódce.


Teraz żałuję, że wcześniej nie myślałam o tym, żeby robić zdjęcia przed i po.



Kolczyków i branzoletek "wyprodukowałam" mnóstwo. W domu zostały tylko te, bo nie mogłam się z nimi rozstać. Reszta ozdabia kobiety z naszej rodziny, pracy, koleżanki i koleżanki koleżanek. Kto nie lubi spotykać swoich "wytworków" gdzieś na innych?
Zostało jeszcze co nieco z moich decoupage`owych fascynacji, ale to może na inny raz ...

A na koniec ... broszki - ptaszki. Pomysł ściągniety z ostatniego numeru Werandy Country. Ptaszki z filcu zrobiła dla mnie koleżanka - Ewunia, a ja je ozdobiłam.
Różowego nazwałam -  sikorka bogatka a zielony to mysikrólik :-)

No i jeszcze się pochwalę Biedronką, którą wykonała dla mojej Marcelki zwanej w domu Biedronka, Beatka z  madebyambrozja.blogspot.com

Panna Biedronkówna jest śliczna, mięciutka i solidnie wykonana, tak że nawet zwinne rączki mojej córeczki jej nie popsuły :-)

Pozdrawiam wszystkich wielbicieli biedronek !!!!!!!

piątek, 3 lutego 2012

Nasze ulubione seriale i ... chałupa



Z przyjemnościa po raz pierwszy biorę udział w zabawie. Zaprosiła mnie do niej  petra bluszcz .

Moje ulubione seriale to:

M jak miłość - bo lubię sielskośc i rodzinne klimaty, których często brakuje w obecnym świecie, i Witolda Pyrkosza;

Polskie Drogi -bo kocham kino wojenne, choć trochę patetyczne ale pokazuje jak ludzie potrafią się wspierać w trudnych momentach, noi  jest tam życie w ciągłym zagrożeniu, które pociąga ale którego na szczęście nie umiem sobie wyobrazić;

Czas Honoru - z tego samego powodu j.w.

Co ludzie powiedzą -  bo cudowny angielski humor i przerysowane cechy charakteru, lubię charakterystyczne postacie;

Chłopi - (choć nie jestem pewna czy to serial) bo podziwiam świat tamtych wartości, miłość do swojego kawałka ziemi i barwny folklor;

Reguły zabawy:
1. należy umieścic logo zabawy na swoim blogu,
2. wymienić swoje ulubione seriale ,
3. napisać kto nas zaprosił,
4. zaprosić do zabawy kolejnych 5 osób.

Do zabawy zapraszam:
http://kuzniaupominkow.blogspot.com/
http://mysianorka1.blogspot.com/
http://zielonykuferek.blogspot.com/
http://aniolyanielki.blogspot.com/
http://zpotrzebywnetrza.blogspot.com/


To zdjęcie zrobiliśmy kilka lat temu, podczas urlopu w Zębie k/Zakopanego. Byłam pełna podziwu, że coś co wygląda jak domek z kart trwa pomimo wiatru i śniegu - chałupa nie do zdarcia :-)
Ciekawe czy nadal tam stoi?

Pozdrawiam cieplutko i życzę siły do przetrwania mrozów :-)
Iwona