Kiedyś, będąc w kinie z mężem przy okazji oglądaliśmy wystawę obrazów w holu. Były to prace osób niepełnosprawnych intelektualnie. Ujął nas szczególnie jeden obraz. Był na nim namalowany czarny anioł, który uniesionym palcem malował kółko. Podpis pod nim brzmiał "Anioł Hau Hau". Było w nim coś magicznego. Niby straszny czarny, a jednak wokół niego tęcza żywych barw. Noi ten uniesiony palec ...
Poszliśmy do osoby odpowiedzialnej za wystawę i poprosiliśmy o przekazanie autorowi informacji, że gdyby kiedyś chciał sprzedać ten obraz to my jesteśmy chętni go kupić.
Minął jakiś czas. Właściwie już o tej sytuacji zapomniałam. Kiedy mój mąż stanął w drzwiach z Aniołem Hau Hau. I zowu poczułam ten dreszczyk ...
Okazało się, że autor obrazu przyszedł ze swoim opiekunem do pracy mojego męża i zdecydowany na tranzakcję przyniósł Anioła oprawionego w piękną czerwoną ramę.
Od kilku lat Anioł Hau Hau jest z nami. Już może nie wzbudza takich emocji, ale czasem jeszcze zastanawiam się, kto i dlaczego tak właśnie go przedstawił, dlaczego tak nazwał, co chciał wyrazić - jakie pragnienia, a może strach, tęsknotę za czymś a może Hau Hau to poprostu dziecięca fantazja, która wróciła do dorosłego :-) Jedno jest pewne, nie pozostawia nikogo obojętnym - nasi goście zawsze o niego pytają
A teraz trochę mniej wspomnieniowo i poważnie. Wybrałam sie ostatnio poszperać w ciuchlandzie i wyszperałam - woreczek koralików za 1 zł, woreczek filcowych kwiatków w tej samej cenie (ozdobię nimi miotłe na wiosnę) i małe pomarańczowe pudełeczko za 2 zł.
Odrazu wymyśliłam, że to będzie świetny wizytownik. A w okienko z nieładnym obrazkiem wstawię buziaka mojej ślicznej córeczki. Chwila roboty ...
No i jest
Teraz buziak Marcelki przypomina nam o ważnych sprawach - ostatnio planuję wypełnić PIT-y :-) i skrywa wizytówki, które ciągle gdzieś się walały.
Acha, są też nasze ulubione biedronki :-)
Miłego wypełniania PIT-ów Wam życzę!
Poszliśmy do osoby odpowiedzialnej za wystawę i poprosiliśmy o przekazanie autorowi informacji, że gdyby kiedyś chciał sprzedać ten obraz to my jesteśmy chętni go kupić.
Minął jakiś czas. Właściwie już o tej sytuacji zapomniałam. Kiedy mój mąż stanął w drzwiach z Aniołem Hau Hau. I zowu poczułam ten dreszczyk ...
Okazało się, że autor obrazu przyszedł ze swoim opiekunem do pracy mojego męża i zdecydowany na tranzakcję przyniósł Anioła oprawionego w piękną czerwoną ramę.
Od kilku lat Anioł Hau Hau jest z nami. Już może nie wzbudza takich emocji, ale czasem jeszcze zastanawiam się, kto i dlaczego tak właśnie go przedstawił, dlaczego tak nazwał, co chciał wyrazić - jakie pragnienia, a może strach, tęsknotę za czymś a może Hau Hau to poprostu dziecięca fantazja, która wróciła do dorosłego :-) Jedno jest pewne, nie pozostawia nikogo obojętnym - nasi goście zawsze o niego pytają
A teraz trochę mniej wspomnieniowo i poważnie. Wybrałam sie ostatnio poszperać w ciuchlandzie i wyszperałam - woreczek koralików za 1 zł, woreczek filcowych kwiatków w tej samej cenie (ozdobię nimi miotłe na wiosnę) i małe pomarańczowe pudełeczko za 2 zł.
Odrazu wymyśliłam, że to będzie świetny wizytownik. A w okienko z nieładnym obrazkiem wstawię buziaka mojej ślicznej córeczki. Chwila roboty ...
No i jest
Teraz buziak Marcelki przypomina nam o ważnych sprawach - ostatnio planuję wypełnić PIT-y :-) i skrywa wizytówki, które ciągle gdzieś się walały.
Acha, są też nasze ulubione biedronki :-)
Miłego wypełniania PIT-ów Wam życzę!