I znowu dość długo mnie nie było. Ale im bardziej się zastanawiam co napisać i im bardziej się wysilam na coś ambitnego , tym bardziej czas mi ucieka i ranek coraz bliżej :-)
Nie będzie więc ambitnie, będzie jak zawsze, moje refleksje przed , po i w trakcie jakiejś pracy, trochę zdjęć z moich miejsc i to co jednak udało mi się "wystrugać" :-) nocną porą.
Lubię wiatr ... szczególnie kiedy jest moim sprzymierzeńcem ... kiedy chłodzi, kołysze, delikatnie porusza wieczorem firanką, szumi zbożem na polu obok, suszy pranie, unosi piórko,roznosi woń kwiatów lipy i maciejki pod oknem, porusza drewniane dzwonki na trasie ... gdybym tak mogła zamknąć to na zdjęciu :-)
Kiedy myślałam o wietrze, jakoś dziwnym trafem myślałam o zmianach, jakby jak w piosence, wiatr zawsze niósł w sobie zmianę. Jest w tym jakąś magia, niewiadoma, nadzieja, niepokój. To niesamowite w ilu utworach wiatr jest bohaterem ... niewidzialnym ale jakim ważnym. Lubimy zmiany, chcemy ich a jeśli jeszcze prowokuje je jakaś niewidzialna siła ... to mamy z wiatrem :-) no chyba ... co już jest trochę mniej przyjemne ... że dla sprawiedliwej równowagi wieje nam w twarz, odpycha, przewraca, rozwala i ... zdziera obrus z tarasowego stołu :-) ..... i teraz już będzie mniej refleksyjnie i filozoficznie, ale o zmianie będzie ....
Tak się zastanawiałam z czego te obciążniki do obrusa zrobić, pomysłów miałam kilka, nawet na sakiewki z piaskiem, szukałam po blogach i rozglądałam się dookoła. Noi szperając w zakładzie mojego taty znalazłam ... kute kwiatkowe elementy do ogrodzenia, podkradłam 4 szt.,braciszek mi dziury wywiercił, żabki do firanek, chwilowo wolne, doczepiłam i ...
to oczywiście tzw. stan surowy :-)
po pomalowaniu mają się tak ....
a w zastosowaniu tak ...
takie proste, a takie użyteczne ... a mówiąc górnolotnie ... okiełznałam naturę :-) i nic ... nikt? mi już obrusa ze stołu nie zdziera ;-)
a na koniec tak przeze mnie lubiany temat ptasi ... bociani
ten sympatyczny gość jest u nas codziennie wczesnym rankiem (niemalże kawę pijemy razem ;-)i późnym wieczorem, kiedy ja Marcysie do snu układam on zbiera i wynosi do gniazd co się da ... ostatnio starą tapicerkę z fotela ciągnął. Lubię to sąsiedztwo :-)
O kurkach nie piszę, bo to ostatnio smutny temat, chciałam powiększyć stadko i kupiłam młode ... były chore ... noi moje stadko znacznie zmalało :-( Piania koguta też już nie słychać :-(
Ale ... jeszcze kiedyś je powiększę :-)
Pozdrawiam bardzo ciepło wszystkich i witam serdecznie nowych blogowych znajomych!
Iwona
Fajny pomysł na te obciążniki.Pięknie opisałaś wiatr.Pozdrowienia,uściski i głaski dla ogoniastych.
OdpowiedzUsuń...Kochana, ja od wtorku do niedzieli spędzam właśnie tak wakacje...pola, łąki, spacery, cisza...wypadam z miasta po śniadaniu i wracam popołudniu...odpoczywam jak nigdy...jest po prostu cudnie...:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Iwonko mnie porywisty wiatr przeraża a Ty tak ładnie o nim piszesz.Mam ten sam problem z serwetą na tarasie, gotowe obciążniki są zbyt lekkie.Świetnie to sobie wymyśliłaś z tymi żeliwnymi ozdobami.U mnie bociany nie mieszczą się w gnieździe i przesiaduję na dachu sąsiadów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, pozdrawiam
Jak tam u Ciebie pięknie, zrobiłaś cudne obciążniki - to był świetny pomysł. Mocno pozdrawiam Ciebie, Rodzinkę i ptasie towarzystwo :)
OdpowiedzUsuńMilá Iwonko,halooooooooo tady Dája!!!!Pošta ,nebo vítr????Dostala jsem nádherný dárek!!!Díky díky díky!!!!!Srduška,herbatke,ruža z Jerycha nádhera!Věšáček,který mi můj muž dneska připevní,včera jsem šmakovala spanilé bonbonky,nádherná kazetka a fajnový kokos oplatek!!!!Vše nafotím a vystavím!Jsem moc šťastná!!!!!Moc se mi líbí Tvá jemná duše jak krásně vnímáš přírodu. Docela bych si uměla představit, že bys napsala nějaké krásné povídky nebo pohádky.Marcelka má výhodu,takovou krásnou maminku!!!Vítr i déšť i slunce patří k přírodě,bez nich by nebyl život.Žádné semínko by nebylo zaváté kde má,a déšť zavlaží a slunce zahřeje......Tam to má být...Bůh ať žehná...Daja
OdpowiedzUsuńPięknie "okiełznałaś" naturę! te obciążniki są rewelacyjne:)!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Po prostu świetnie wymyśliłaś z tymi obciążnikami.Ślicznie,przytulnie i na dodatek pomysłowo:)
OdpowiedzUsuńLubię tu do Ciebie zaglądać...Tak swojsko i sympatycznie:)
Pozazdrościć takiego towarzystwa do kawy. Świetne obciążniki. Ostatnie zdjęcie daje troszku ochłody w dzisiejszy skwar, dzięki. :)
OdpowiedzUsuńIwona przepiękne to obciążnikI!! śliczne! a Bocian ciągnący tapicerkę hahaha.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja bym chciała popodglądać bociany!! Zupełnie nie znam tych ptaków, ich zwyczajów.. a to taki symbol polskości! Zazdroszczę sąsiada zatem :)) Uściski Iwonko i cieszę się niezmiernie że będziesz w sierpniu :):):)
A mi wiatr laczy sie coraz bardziej z trzesieniem ziemi. Zawsze ida w parze, jak za bardzo wieje to zastanawiam sie czy i zatrzesie? Ostatnio trzesie dosc czesto...
OdpowiedzUsuńObciazniki sa przepiekne , mialas swietny pomysl.
Pijesz kawe z bocianami ??? To przecierz jest MARZENIE.
Sciskam-Ag
Lubię te Twoje sielskie klimaty, łąki, drózki, ptactwo i maki tak cudnie sobie rosną. Pięknie u Ciebie i pewnie spacery Wasze równie cudne są! A kawa z bocianem, to już pewnie stały punkt dnia i towarzystwo na dzień dobry wyborne! Przyjemnie bardzo bywać u Ciebie:))) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na te obciążniki! Super wyglądają, no i co najważniejsze - problem rozwiązany.
OdpowiedzUsuńRównież bardzo lubię wiatr... w moich rodzinnych górach, wiatr jest normalnością - zawsze jest, jedynie zróżnicowany. Są plusy i minusy (w badmintona człowiek sobie nie pogra), ale latem każdy upał jest mało uciążliwy dzięki niemu. Ach, i lubię rozpuścić moje długie włosy na wietrze, ale to już podchodzi bardziej pod własną próżność :D
Pozdrowionka!
Ja lekki wiaterek bardzo lubię, zwłaszcza morską, chłodną bryzę:) Bocianie towarzystwo wyjątkowo miłe:) Uwielbiam pianie koguta, kojarzy mi się z wakacjami u babci mojej kochanej i z początkiem mojego ulubionego filmu z dzieciństwa " O dwóch takich ..." Pomysł na obciążniki super! Pozdrawiam cieplutko.Ania
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszły :) Maki też cudne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Obciążniki świetne - brawo za kreatywność:)))
OdpowiedzUsuńWspaniali towarzysze porannej kawy! Czuję się przywitana:)
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie widzialam bocianow...zazdroszcze takiego przyjaciela :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
"Ide z wiatrem po przez swiat, ide tam gdzie hula wiatr"
OdpowiedzUsuńLadnie sie prezetuja te obciazniki. Swietny pomysl.
Pozdrawwiam
Donata
Fajny pomysł na ciężarki przy obrusie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Jeden bociek zastąpi całe stadko / ale szkoda / !
OdpowiedzUsuńIwonko, pięknie o tym psotnym wietrze napisałaś. A obciążniki spodobały mi się bardzo, bardzo. Zwłaszcza takie pobielone. :)
OdpowiedzUsuńSąsiedztwa bocianiego zazdroszczę..., ale wiesz pod moje okna czasem rano wpada... no właśnie myślałam, że to jelonek, ale zaprzyjaźniony leśnik powiedział, że to koziołek. A ja przecież mieszkam w mieście, prawie pod, ale jednak w mieście. Muszę się nim pochwalić u siebie...
Serdeczności, Iwonko!
Kocham Twoje klimaty. :)