Teraz wieczorem, kiedy nerwy mi się trochę uspokoiły, to nawet pożartować nt. dzisiejszej aury mogę, ale tak naprawdę dzień był straszny, do tej pory nie przeżyłam czegoś takiego ... a mam na myśli śnieżycę, która nas dziś nawiedziła.
Potworny, lodowaty wicher ze śniegiem, który momentalnie zasypywał co się tylko dało.
Wstałam o 6.00 pełna chęci pojechania do pracy i ... oczom nie wierzyłam, nie było mowy o wyjechaniu z garażu, bo śnieg, na dużej długości naszej uliczki , sięgał do połowy siatki ogrodzeniowej. Psie budy zakopane do połowy. A na płocie torba na mleko miotała się jak oszalała, znaczy się pusta, pani od mleka nie dojechała.
Potem z każdą godziną było już tylko gorzej. Kilka samochodów stanęło na ulicy i ani rusz, m.in. właściciel miejscowego sklepu, który jechał po towar, znaczy się ani chleba nie dowiozą ani braków nie uzupełni. Pomyślałam sobie co ja mam w szafkach, czy aby przeżyjemy, jeśli przyjdzie nam tu tkwić przez kilka dni. Na szczęście lubię mieć zapas żywności trwałej, dla ludzi i zwierzą, oczywiście.Więc od razu chleb i chałkę upiekłam, Marcysi kompocik z mrożonych owoców ugotowałam, na obiad kluski leniwe zagniotłam, noi głodem nas nie weźmie ta zimowa cholera. Tylko ta świadomość, że z domu wyjść nie można trudna do zniesienia. Ale co tam , byle do wiosny - zbudowałyśmy z Marcysią domek z koców, który potem stał się biurem, w którym , nie wiem czemu moje dziecko chciało tylko pić kawkę :-), potem malowanie farbami palcami oczywiście, chałkę też piekłyśmy razem Marcysia swojego gniota :-) dała na blachę, jeszcze rodzinny mecz w piłkę i sto tysięcy czytanek ze Świnki Peppy i przeżyliśmy :-)
Jak to zwykle w takich chwilach bywa, ludzie śpieszą z życzliwością - synowie naszych sąsiadów nie poszli do szkoły, więc pełnili dyżur przy ulicy z łopatami i odkopywali zagubionych w śnieżnej burzy wędrowców(oczywiście nie pieszych :-)piesi przedzierali się sami. Nasze co piątkowe mleko pani Renia zostawiła w sklepie, do którego zdołała dotrzeć, a nasi dobrzy sąsiedzi dotarli tam ciągnikiem i nam je przekazali.
U nas też była akcja ratunkowa, zabezpieczaliśmy nasz inwentarz :-) psy i kot wylądowały razem w drewutni na cały dzień a teraz i na noc, 3 kury utknęły zasypane pod kurnikiem, więc trzeba je było odkopać i przekonać, że już nic im nie grozi, bo były przerażone tą sytuacją i wyjść nie chciały.
Teraz , od jakiejś godziny, wiatr huczy mniej i prognoza w TV jakaś bardziej optymistyczna. Jeśli noc przyniesie poprawę, to jutro się trochę odkopiemy i delegat rodziny wyruszy do miasta po pieluchy, na ich brak tez obmyśliłam sposób ... no przecież mam jeszcze 4 tetrowe :-)
Uściski!
Zasypana Iwona
Ja wiem, że to był wyczerpujący dzień i trzymam kciuki, żeby jutrzejszy już bez większych niespodzianek był ale jakoś nie umiem patrzeć na zdjęcia Twojego domu bez zazdrości:):):):):):)że taka wieś cudna pod tym śniegiem:):):):) Pięknie tam u Was:)
OdpowiedzUsuńO rany Julek ....ile śniegu??? U mnie tez padało,ale w porównaniu z Twoim śniegiem, to tak jakby ktoś cukrem posypał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIwonko, Ty to zawsze zaradna jestes. Wszystko dasz rady zrobic a jak nie to wyczarowac. Ale Was zasypalo WOW ile sniegu i jakie perypetie...
OdpowiedzUsuńWiesz takie zasypane wszystko a tak slicznie i bajecznie to wyglada. Przepraszam ze mnie tak malo jest na blogu i ze nie zostawiam wiadomosci ale pracuje pracuje i jeszcze raz pracuje. Jak mam troszke wolnego to wiecej pracy. Komputer malo co istneije dla mnie a o TV hummm nigdy nie wiem co za pogoda. Mam nadzieje ze troszke sie pozmienia za niedlugo - trzymaj kciuki.
Uciekam spac i cieplutko pozdrawiam. Mam nadzieje ze bedziecie odkopani jutro. Napisz post - zagladne.
Buziak ... Iwona
może spójrz na sprawe tak-miałas dodatkowy,nieplanowany wolny?! dzień ;),pięknie też że ten duch pomocy sąsiedzkiej jeszcze istnieje,bo w duzych miastach-klapa totalna :(.A Marcelinka z kawką ;),ciekawe kto z dużych juz domowników :) lubi kawkę :).Fajna taka zabawa w malowanie rączkami-też tak daaaaaaaaaaaaaaawno temu malowałam-a ile przy tym radości było-hoho
OdpowiedzUsuńSciskam mocno i pozdrawiam
Zima bardzo nam dokuczyła i nadal się dzielnie trzyma.Znam problem z wyjazdami bardzo dobrze u mnie to prawie codzienność.Dobrze mieć sąsiadów bo można liczyć na ich pomoc.Mam cichą nadzieję,że wiosna przyjdzie szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dużo słoneczka życzę
No, nieźle nasypało. U nas trzyma silny mróz.
OdpowiedzUsuńByle do wiosny !
Dobrze,że takie widoki uwieczniłaś na zdjęciach,zasypało Was solidnie.Ta sytuacja pokazuje,że ludzie umieją sobie pomagać w newralgicznych sprawach. Mam nadzieję,że dzisiaj nie będzie padać,zrobi się cieplej, bo słońce na prawdę grzeje i będzie po zaspach.Życzę Ci tego jak najszybciej.U nie też spadł śnieg ale w porównaniu z tym co u Was się działo ,to pestka.Pozdrawiam Cie Iwonko i ślę ciepłe uściski
OdpowiedzUsuńoby to już ostatni taki zryw zimy.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że się odkopaliście.
już bliżej niż dalej.
buziaki ślę.
OOOOO!!!!Matuchno,ale wywiejewo!!!!!Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńI jak dzisiaj Iwonko z pogodą? Mam nadzieje, że już nie sypie?
OdpowiedzUsuńNa moim południu widoki zamieciowe takie same, przez ostatnie dwa dni, dziś już na szczęście spokój. W takich chwilach ludzka życzliwość i serce jest jak najczulszy gest i to jest w tym wszystkim jak dobre słońce:)))
Trzymaj się tam Kochana:*
Sporo tego śniegu!!
OdpowiedzUsuńw tv zapowiadają, że wiosna idzie już wielkimi krokami, więc trzeba być dobrej myśli:)
Pozdrawiam cieplutko:)
No to pięknie zasypało! Nie do pozazdroszczenia :(
OdpowiedzUsuńPod tym względem doceniłam mieszkanie w mieście, bo w Karkonoszach nieraz takie cuda zimą się zdarzały, wyjechać/dojechać nijak. Ach, ta zima marcowa.
Pozdrowionka!
U mnie obraz wiosny podobny:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No rzeczywiście wiosna idzie ;) ;) na całego hahahaha wiem wiem wcale to nie śmieszne ;) ale jakoś mnie ten tytuł posta rozbawił. A kurom biednym współczuję :( zakopanym i wystraszonym! życzę szybkiego nadejścia wiosny :) u nas było parę dni temu 16 stopni, a dziś pada śnieg ;) W marcu jak w garnce przecież no nie?? ;) Uściski :)
OdpowiedzUsuńNo to przeżyłaś chwile trudne. Marcysia skorzystała z obecności mamy. Życzę powolnego ocieplenia, co by Cię teraz nie zalał topniejący śnieg. :)
OdpowiedzUsuńU nas też w piątek i sobotę były okropne zawieje i zamiecie.
OdpowiedzUsuńach ta zima u mnie topnieje na szczescie ale mróz trzyma i nie odpuszcza .. pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńNo proszę, zaradna jesteś i dobrze że się nie poddałaś zimie. Nie mogę sobie tylko tych kur w śniegu wyobrazić. :-) Ponoć jutro też śniegi i wichury zapowiadają. Może jakiś sposób znaleźć na zaklinanie wiosny? To skandal, żeby w marcu zima takie żarty wyprawiała!
OdpowiedzUsuńRety... Nas też zasypało, ale zmieniam znaczenie słowa zasypało na zasypanieńko, bo to co u WAS??? Jej! Iwonka zacznę się o tę wiosnę ubiegać intensywniej. Niech sie w końcu u Was znajdzie :)
OdpowiedzUsuńAch i utul ich, utul. Tyle im zawdzięczamy... Ściskam cieplutko ♥
ja podobnie jak Marys..ale was zasypało!!!nie do wiary...gzie ta wiosna????
OdpowiedzUsuń