Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 stycznia 2013

Zimowo-rogalikowo


Gdy na dworze śnieg i mróz mam niebywałą ochotę gotować, piec, przyrządzać, szykować ... i jeść oczywiście też ( co nie zwasze, już po podtrzymuje to miłe uczucie przed :-)




Myśle sobie, że prawdziwy dom tworzy też zapach jedzenia. Że kiedy otwierasz, w mroźny dzień, drzwi i czujesz zapach zupy to wiesz, że wróciłeś do domu. Że zapach ciasta drożdżowego przywodzi mi na myśl moją kochaną Ciocię, że widzę wtedy jej dłonie i myślę o poczuciu bezpieczeństwa jakie daje dom i rodzina, a kiedy czuję delikatny, kwaskowaty zapach zupy owocowej to widzę jej bladoróżowy kolor i moją Babcię. I mam ochote wtedy kontynuować ten kulinarny ciąg myślowy i przypominać sobie co , kiedy , gdzie i jak jedliśmy, kto był przy stole. I jest mi dobrze z tymi myślami, bo wiem, że wspólne szykowanie, płukanie sałaty i obieranie jajek na twardo na podwórku, do których kręcony był domowy majonez, to część mojego dzieciństwa, która nauczyła mnie jak ważne jest bycie razem, dzielenie się jedzeniem , i że to nie tylko nasycanie żołądka ale przedewszystkim tworzenie wspólnoty i radość z bycia razem. I nawet kiedy był to zapach gotującej się kapusty, czy wędzonej ryby to dla mnie i tak był to zapach domu, mojego domu.




I dziś z przyjemnością ogromną gotuję, piękę i warzę co i kiedy się da. Trochę zgodnie z zasadą "przez żołądek do serca" i z przeświadczeniem, że najedzony znaczy szczęśliwy ale napewno też dlatego, że dom musi pachnieć jedzeniem, to dla mnie tak oczywiste, że słowo DOM widzę z dymkiem pary ulatującej znad świerzo ugotowanego obiadu. I jasne jest dla mnie, że jedzeniem trzeba się dzielić, i nie umiem jeść kiedy ktoś obok tego nie robi a czuję , że ma ochote. I tym się zawsze podzielę, bo wtedy nawet jeśli mamy mniej to i tak nam wystarcza :-)




Fakt, że pracuje, tam gdzie pracuje, sprawia, że często odwiedzam rózne domy i w wielu z nich uderzają mnie różne zapachy. Niestety ostatnimi czasy częściej są to inne niż domowe jedzenie zapachy. I tam gdzie się da to o tym rozmawiam, zachęcam, uświadamiam, że skoro masz dzieci, to im coś czasem ugotuj. I słyszę wtedy, że się nie opłaca, że nie bardzo jest za co , bo dzieci to w szkole zjedzą i im wystarczy, a czasem że nie ma czasu, że łatwiej i czyściej zamówić zestawy na cały tydzień.
I myślę sobie, o rany ... ubogo, ale nie finansowo, ubogo emocjonalnie, uczuciowo, duchowo, ubogo domowo.




Pamiętam, jak na pytanie zadane po Świętach, dzieciom ze świetlicy "Co jedliście w Wigilię? usłyszalam "Kiełbasę" i pomyślałam sobie "jak to możliwe?" To było kilkanaście lat temu, bo dziś to niestety możliwe, ale na szczęście nie na kolacji wigilijnej. Pamiętam, i dziś też je spotykam, dzieci, które jak zobaczą kotleta to mówią "Nie lubię!" chociaż nigdy nie próbowały. Tamte kiedyś obowiązkowo miały w domach magnetowidy, Te dziś mają plazmy.
A ja chcę, żeby moja córeczka doświadczała smaków i zapachów, i żeby kojarzyła je tak jak ja, z czymś wyjątkowym, dobrym, bezpiecznym ... z domem :-)

Po tych refleksjach naprawdę zrobiłam się głodna :-)
.... idę po rogalika


Rogaliki z orzechami




składniki:
- 2 szklanki mąki
- 20 dkg margaryny
- 2 żółtka
- łyżka śmietany
- szklanka cukru
- szczypta soli
- powidła śliwkowe
- 10 dkg łuskanych orzechów włoskich

przygotowanie:
mąkę posiekać z margaryną, dodać cukier, sól, żółtka i smietanę; zagnieść ciasto, owinąć folią i schłodzić w lodówce; drobno posiekać orzechy; z ciasta rozwałkować i pokroić na kwadraty o gr. ok 1/2 cm; każdy kwadrat przekroić po przekątnej, tak żeby były trójkąty; posmarować powidłami, posypać orzechami i zawinąć w rogalik; ułożyć na blasze lekko posypanej mąką; piec 30-35 min w temp. 200 st, na jasno złoty kolor; posypać cukrem pudrem.






Dziekuję Wam za wszystkie miłe, mądre i wspierające komentarze pod poprzednim postem.
Dziekuję za Waszą obecność :-)

Pozdrawiam ciepło!

Iwona


25 komentarzy:

  1. BRAWO_PIEKNE<>PIEKNE,SCISKAM CIE MOCNO I DZIĘKUJE_PODPISUJE SIĘ DWOMA REKAMI POD TYM POSTEM-dziekuje za przepis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie Twoje posty. Piszesz tak, że czytam jednym tchem. Zapach domu to musi być zapach jedzenia. U mnie zawsze pachnie chlebem, bułkami, bo pieke je codzień dla mnie zapach chleba, drożdżowych wypieków, cynamonu - przypraw korzennych i smażonej cebulki to zapach domu. Nawet jak smażę pączki, to mi nie przeszkadza zapach oleju - zapach oznacza, że dom żyje.
    A ja często nie mówię dzieciom co jedzą. Ostatnio wcinali jakieś małże, bez muszelek, bo to pieczone były w sosie i makaron ze shreka :) - zielony ze szpinakiem :) Jak im posmakowało to dopiero powiedziałam co to jest. A dla dzieci Wigilia jest ciężka, bo nie lubią ryb, a dlaczego? bo nie znaja smaku rybki - od malego dzicku się wciska miąska, a nie rybę, a jak rybę to kupują mamusie śliczną pangę, która nawet smaku ryby nie ma. Moje dzieciaki po rybe z oczami (makrele) sami biegną w sklepie, kupujemy ryby to je oglądają, zaglądają do buzi, sami wybierają którą kupić. Dla dzieci to frajda, widzą jaka to ta ryba, a nie że to jakiś potwór co pływa a potem każą mi go jeść. W każdym domu jest takie coś co dzieci jedzą najchętniej, kiedy są chore, zmęczone, smutne i mamusia sie pyta: a z czym chcesz chlebek na kolację? i 99% dzieci powie wtedy dżem, czekoladę i pół biedy jak to będzie miód, a moje dzieci proszą o "makrel" - z duńską wymową :)
    Narobiłaś mi smaka na rogaliki, ale w pierwszej kolejności muszę zrobic pączki w weekend :) Bo jak oglądałam piłkę ręczną to trener Bigle skojarzył mi się z dr Bikle który robi najlepsze pączki, i mam straszną ochotę na pączki, a najbardziej na ich lukrowanie, bo to uwielbiam najbardziej :)
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z Tobą Iwonko,dom to wspólne posiłki i radość przygotowania ich dla domowników.Tak jak teraz widzi to i smakuje Marcelka tak kiedyś będzie w Jej domku"bo Mama tak robiła".Dawno nie widziałam Marcelki .
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapachy domu to najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa.
    U siebie też przywiązuję do nich ogromną wagę.Od małego dzieci uczyłam świat zapachem domu.Do dnia dzisiejszego jak wpadają do domu to od progu słyszę co tak pięknie pachnie.Prosta rzecz a cieszy jak również wspólne posiłki,nie chodzi o wystawne ale te codzienne,zwykłe bardzo wiążą rodzinę.Ten zagoniony świat to utrudnia ale trzeba na to znaleźć czas obojętnie jaki to będzie posiłek dnia.Twoje rogaliki wyglądają przepysznie,skuszę się na nie ale nie powinnam bo tu i tam mi dobyło.Pozdrawiam Iwonko serdecznie i bardzo dziękuje wiesz za co, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tu jakiegoś okropnie słodkiego batonika z Biedronki wcinam, a tu takie smakowite kąski!!!! No nie............
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też narobiłam sobie smaka patrząc na przepyszne rogaliki.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ narobiłaś mi apetytu.... Jak nic coś muszę upiec bo to co napisałaś to prawda.Dom z zapachami to cudowny podarunek dla naszych dzieci.To nasze wspomnienia...
    Dzięki za te cudowne słowa i ...takie zachęcające,apetyczne zdjęcie:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się twój post podoba - mnie również dom kojarzy się z zapachami domowych posiłków. Jak byłam mała (zresztą teraz też mi się zdarza), to jak przychodziłam do domu mijając po drodze mieszkanie sąsiadów to zawsze po zapachu usiłowałam zgadnąć co sąsiadka upichciła :D

    OdpowiedzUsuń
  9. i ja bym stała non stop przy garach.
    zima jakoś tak nastraja.
    najgorzej, że wszystko później w tyłek idzie ;)
    od samego patrzenia an rogaliki ślinka mi cieknie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj zjadłabym takiego rogalika:) zjadła:)
    może w weekend spróbuję zrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  11. aleee rogaliki .. zjadłabym!! :-) Iwona wiesz czasem ludzie myślą, że się nie opłaca bo dziecko w szkole zje.. ale czy w szkole będzie tak pięknie ciastem pachniało? czy kiedyś to szkoła ma się kojarzyć dzieciom z dzieciństwa smakami czy dom? kwestia wyboru - jak zawsze :-)
    Boże jak ja bym tego rogalika zjadła!! dziś coś upiekę! :-))

    OdpowiedzUsuń
  12. przyjemne sie naprawde czytało .. och sa dzieci niestety jak ja to mówie poszkodowane zwałszcza pzrez tych rodziców co im sie nc nie chce robic moja córa je w swietlicy i oprócz tego w domku jakoś sobie nie wyobrażam inaczej i ciasta i wszytko tak aby miała potem wspomnienia ale takie miłe ... a te twoje rogaliki super wygladaja tylko moje dzieciatko ma uczulenie na orzechy jak na złośc najwyzej wykorzystam inne nadzienie dla niej :D pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
  13. Hallo!
    Rogaliki wygladaja smakowicie !
    pozdrawiam
    Donata.
    Ps. U tesciow w wigilie je sie kielbaski z salatka kartoflana.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie piszesz o domu. Dom rodzinny idzie z nami w dorosłe życie ze swoimi zapachami, smakami, zwyczajami. Żeby tylko starczyło nam sił i konsekwencji do pielęgnowania tego co dobre i nie powielania tego co złe. Marcysia będzie miała co wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z Tobą w 100%! Zapachu domowego jedzenia nie można porównać z niczym innym! Nie wyobrażam sobie nie gotować i chociaż czasami zamawiamy pizzę, to uważam, że schabowego to nic nie zastąpi :) A Ty to jeszcze tak ładnie w słowa ubrałaś...
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam po wyróżnienie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Drahá Iwonka,je mi milé číst krásné povídání o domovu a jeho vůni.Děkuji Bohu,že máme domova také dostatek jídla.Brzy vyskouším Tvé krásné rohlíčky mám na ně velkou chuť!!! Měj se krásně Daja.

    OdpowiedzUsuń
  17. Coś w tym jest, że zapach poniekąd tworzy dom. Prawdziwy dom, taki w którym jest TEN klimat, taki do którego się kocha wracać. Dom mojego dzieciństwa kojarzy mi się z kochaną Babcią, która zawsze ugotowała coś pysznego. Wspólne lepienie pierożków, zagniecanie ciasta drożdżowego, smażenie faworków... ach!

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  18. zrobię te rogaliki pycha:) obserwuję:*

    OdpowiedzUsuń
  19. rogale - mniam!!

    pozdrawiam serdecznie imienniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czesc moja imienna siostrzyczko :)
    Masz racje co dogotowania i well lenistwa bo jak to tez mozna inaczej nazwac. Nei gotuja bo sie im nie chce. Nie wyobrazam sobie zeby mozna bylo tak myslec - rzeciez dzieci sa darem ktory nie kazy dostaje i matka odda wszystko aby dac im to co dobre. Nic nie zastapi gotowanego jedzenia w domu. Nawet jak ktos nie umie gotowac i moze mu to nie wychodzi to i tak jest duzo razy smaczneijsze niz kupione nawet taniej. Kupionemu jedzeniu brakuje smaku milosci wlozonej w przygotowanie. Dzieci jedza to co je uczymy i jaki maja smak. Jak nigdy nie mialy czegos to nie beda do tego powracac - oh moglabym napisac cala ksiazke o zywieniu Amerykanskich dzieci i kto jest winny z aich otylosc.
    Na koniec powiem tyle ciezko mi i zabiera mnustwo czasu ale Wigilie robie sam (procz pierogow), zapraszam kolezanke ktora nigdy nie robila bo sie jej nie chcialao. jej corka powiedziala mi "dziekuje Ci ze pokazalas mi co Wigilia bo nigdybym niedoswiadczyla tego. Na Wigili jest od paru lat 3 dzieci i tylko moj syn je kazde danie, kolezanki corka stara sie a syn nic a nic - wychowanie prosze panie :)
    Te rogaliki sa smakowite. Powiedz mi ile czasu powiecilas aby je upiec?
    Ja staram sie gotowac szybko i mam pare super tanich, szybkich w wykonaniu przepisow i smacznych - musze zamiescic bo naprawde warto.
    Pozdrowienia gorace i duz a buzka PA

    OdpowiedzUsuń
  21. Ależ mam teraz po spacerze ŁĄKOWYM na te ROGALIKI, aż wstyd się tak do monitora "slinic" :))))))

    OdpowiedzUsuń
  22. Iwonko, przepiękny post. O wartościach. Mnie też coraz bardziej przeraża ta dzisiejszość, gdy na przykład słyszę, że rodzina nie siada razem do stołu. Pewnie że czasem trudno, bo wszyscy zabiegani i o różnych porach do domu wracają, ale trzeba sie starać... Sama wiem, że z moimi dzieciakami najlepszy kontakt jest właśnie przy stole, a nie gdy oczy wpatrzone w monitor komputera mają.
    To prawda dom powinien roztaczać swój zapach wlaśnie z kuchni. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mogę tylko powiedzieć, że czuję podobnie jak Ty:) i dlatego z miłą chęcią zostanę u Ciebie dłużej. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mojego Zacisza. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  24. czesc Iwcia - czy lubisz jak Cie tak nazywaja? hummm ja jestem OK chyba z tym :)
    Zaczelam odpowiadac pod Twoim komentarzem ale uznalam ze tutaj szybciej przeczytasz.
    Ja tak jestem -a do tego uwielbiam muzyke humm chyba nie ma takiej ktora bym nie lubila. No moze rock i rapowanie. Muzyka powinna byc polecana przez doktorow na kazdej wizycie he he he
    Iwonko fajnie i pomyslowo zrobilas. Wiesz wydaje mi sie ze my dziewczyny wyroslysmy na kopciuszku i krolewiczu no i oczekujemy od naszych polowek bycia krolewiczem a neistety zycie jest inne niz bajka. Wiesz ja czasami do swoich kolezanek tak mowie "zawsze trawa u sasiada bedzie zielensza"... Pa imienniczko cmok

    OdpowiedzUsuń